wtorek, 14 stycznia 2020

14.01.2020


    Po radzie pedagogicznej byłem tak nieświeży, że usiłowałem otworzyć klozet kluczem od samochodu.

    A propos, wracałem z Tartaru do domu, a przede mną jechała drogówka. Zatrzymali się. Na ulicy leżał potrącony kot. Pomyślałem: wezmą i wrzucą na pakę, jak nakazuje kultura. Jeden w oranżu wyszedł. Nachylił się nad zwłokami i bezceremonialnie kopnął je do rowu. Obłudniku!!!

    Jako znawca wymowy nazwisk francuskich chciałbym przedstawić ją w krótkiej anegdocie na temat wieży Effela (która w owych czasach uchodziła za najwyższy, stojący twór człowieczy). Otóż Effel podczas strajku pracowników konstrukcji, którzy nie chcieli robotnikować, za tak niskie wynagrodzenie, na wysokości 200 m, odparł na ich roszczenia tak: "Nie ma różnicy w pracy na wysokości 50, czy 200 m. W razie wypadku efekt jest taki sam."
    Natomiast największym konkurent do zagospodarowania Pola Marsowego był słynny w Paryżu architekt i nazywał się Żul Burdel.
    Dobry mam francuski, nie? Zupełnie zrozumiały.

    Znalazłem rysunek. Oczekiwał mnie w klasie wetknięty w kaktusa. I gumę taż znalazłem i 5 groszy.

    Wykorektorowałem byka z dziennika kremem na łuszczycę.

    Anemiczna jest tegoroczna zima tej wiosny.
    Kiedyś pojechałem do Lubelskiego na majówkę w odwiedziny do kuzyna. Dość dziany był. Miał mleczarnie, za domem rabatkę warzywną.W nocy przymroziło do -2 stopni, a że matka mu zmarła parę tygodni wcześniej zostało trochę podkładów do zniczy. Poszliśmy na pole i pod każdym pomidorem zapaliliśmy światełko.
    Przechodząc do konkluzji - robali będzie w tym roku jak chwasta.
Globalne ocieplenie to faktycznie poważna sprawa. Co jeśli z wiecznej zmarzliny dostaną się do rzek bakterie nie znane dotąd cywilizacji homo sapiens? Ani układowi immunologicznemu.

    Co jest z tymi rowerzystami?! Mamy ruch prawostronny, a mi dzisiaj w rewers dwóch wjechało!

    Nadal zbieram butelki.

poniedziałek, 13 stycznia 2020

 13.01.2020r. "

    "Oto ja. Alfons Wierna. Wierny sługa na podatkach waszych rodziców". Powiedziałem tak uczniom pierwszego dnia. Słowo honoru. Tyle, że w myślach.

    Matematyka abstrakcyjna to mój Koń Trojański. Szkoda, że muszę jej uczyć.

    Ktoś przed szkołą zaparkował samochód z napisem "sprzedam". Sprzedaj.

    Dzisiaj mam urodziny. Ktoś nabazgrał na tę okazję bardzo pochlebny rysunek z życzeniami dla mnie. Właściwie nie rozumiem treści. Grunt, że widnieje na nim moje nazwisko. Pokazałbym, ale zgubiłem.

    Wracam do internetu. "Dżdżownice wykorzystywane do leczenia grzybicy". Porażane prądem, po 3 tygodniach dochodzą do siebie. Czekam na lek z dżdżownic, który wyleczy raka. Choć fakt ten mogą ubiec protesty ekologów. Przecież jak kogoś rażą prądem to boli. A świnia? Kiedy się ją zabija to też boli. Ja nie zabijam.

    Australia nadal płonie. Co jeśli kontynent rozgrzeje się do tego stopnia, iż odczepi się i podryfuje w stronę Ameryki? Świadczy to albo o moim doszczętnym braku wiedzy na gruncie geotektoniki albo wysokim prawdopodobieństwie powyższej katastrofy naturalnej na skalę globalną. Boję się.

     Mam w klasie bardzo obiecującą uczennicę. Kurdę, uśmiecha się do mnie. Chyba muszę zmienić robotę.

W piątek szkolenie i tak sobie pomyślałem (bo bardzo nie lubię nocować w hotelach):
Nazbieram sześćdziesiąt 5l-owych butelek po wodzie i naleję do nich gorącej wody. Położę się na nich i będę spał w samochodzie. Więc wchodzę teraz do wszystkich napotkanych koszy.

     Spotkałem ją dzisiaj! Muzę Dafni Filipaki... Wymamrotałem coś pod nosem, spytała, o co mi chodzi, ja: "Nic, tylko mówię do siebie.", a ona: "Tak robią ludzie samotni.", a ja jej: "Nie jestem samotny! Mieszkam z rodzicami."